Jesteśmy również na Facebooku, X i Instagramie:

18 sierpnia 2024

Surogatka to nie matka?

Na Krecie została rozbita specjalizująca się w surogacji szajka handlu ludźmi. Trzydzieści młodych kobiet było przetrzymywanych w barakach i poddawanych procedurom sztucznego zapłodnienia lub pobierania komórek jajowych.

Kobiety pochodziły z Mołdawii, Ukrainy, Gruzji, Rumunii i Bułgarii i zostały zwabione na Kretę podstępem. Obiecywano im za ich usługi od 200 do 600 euro miesięcznie. Rodzone przez nie dzieci można było nabyć za 70-120 tys. euro. Szajka powiązana była z kliniką położniczą w portowym mieście Chania. Jej szefem był 73-letni ginekolog, jej właściciel i założyciel, który koordynował siatkę naganiaczy wyszukujących potencjalne surogatki i potencjalnych nabywców dzieci. Aresztowano ośmiu pracowników kliniki, w tym dyrektora, embriologa klinicznego, koordynatora programów surogacji i położną, oskarżanych o handel ludźmi, organizowanie adopcji nieletnich, handel materiałami genetycznymi i spowodowanie uszczerbku na ciele.

Od 2022 roku udokumentowano 182 przypadków wykorzystywania młodych kobiet jako surogatek i dawczyń komórek jajowych. W klinice miało też miejsce ponad 400 przypadków fałszowania dokumentów związanych z procedurą surogacji."Wydarzenia na Krecie pokazują, jak naprawdę działa surogacja," twierdzą przedstawiciele organizacji Stop Surrogacy Now. "Funkcjonują tam takie same struktury, jak w prostytucji. Jest to handel ludźmi na dużą skalę, który kryje się za sloganami o szczęśliwych rodzinach. Każdy musi sobie zadać pytanie: Kto zarabia na surogacji? Kto czerpie z niej zyski?" Zawsze jest to przemysł medycyny reprodukcyjnej, wyrosły na komercjalizacji opieki zdrowotnej, nigdy pojedyncze kobiety.

Tłumaczy to, dlaczego niemieckiemu FDP, dotychczas niezainteresowanemu służbą zdrowia albo polityką rodzinną, tak leży na sercu legalizacja surogacji. A także, dlaczego w partii tej jest aż tylu kawalerów pragnących mieć dzieci."Politycy FDP mają podwójną motywację," tłumaczy genetyczka i etyczka Sigrid Graumann. "To ukłon w stronę lekarzy, spośród których rekrutują się ich wyborcy. Chcą też wyjść w tej kwestii na nowoczesnych i liberalnych. Atakują ustawę o ochronie zarodków, ale nie widzą, że wciąż chroni ona skutecznie prawa kobiet."

Surogatki nie mają natomiast żadnych praw. Kontrakty z klinikami zmuszają je do usuwania upośledzonych płodów oraz selektywnej aborcji w wypadku ciąży mnogich. Nie mogą też wycofać się z decyzji o oddaniu noworodka.Z badań wynika, że istnienie rynku surogacji i dawstwa komórek jajowych jest uzależnione od istnienia różnic w poziomie majętności pomiędzy poszczególnymi regionami. Uprzywilejowane pary realizują swoje życzenia kosztem biedniejszych od nich kobiet. Transakcje te zawsze wyglądają tak samo: biedne kobiety z Europy Wschodniej sprzedają się bogatym klientom z krajów Zachodu.

"Żadna z tych kobiet nie kieruje się altruizmem. Sprzedają swoje dzieci, bo muszą. Tak samo, jak kobiety w prostytucji muszą sprzedawać swoje ciała. To współczesny handel niewolnikami," twierdzą krytycy surogacji.

Tekst i grafika: Źródło.