Jesteśmy również na Facebooku, X i Instagramie:
- esej Katarzyny Szumlewicz
Martha Nussbaum to amerykańska filozofka, urodzona pod koniec lat 40. XX wieku (1947). Jej koncepcja wpisywana jest przez nią samą w nurt liberalny, jednak jest to liberalizm specyficzny, bardzo socjalny, a przy tym przypominający wczesnych filozofów Oświecenia, jak Jean Antoine de Condorcet. Jej koncepcja, zwana Perspektywą Zdolności (Capabilities Approach) stanowi próbę połączenia wszystkich nurtów emancypacyjnych, jakie zostały stworzone lub kontynuowane w XX wieku. Do niektórych, można powiedzieć skrajnych i odchodzących od emancypacji do innych wartości, ma jednak stosunek krytyczny.
Źle ocenia libertarianizm, czyli skrajny indywidualizm, ekonomicznie zaś kult wolnego rynku.Odrzuca także komunitaryzm, czyli taką fuzję konserwatyzmu i socjalizmu, w której jednostka rozpuszcza się we wspólnocie. Trzecim odrzucanym przez nią kierunkiem myślenia jest postmodernistyczny dekonstruktywizm, reprezentowany przez Judith Butler. Teoria ta, uchodząca za emancypacyjną, rozmontowuje zarówno podmiot, jak i społeczeństwo, widząc w nich jedynie pola rywalizujących ze sobą dominacji. Na tej drodze emancypacja jest niemożliwa, możliwa jest tylko demaskacja za pomocą parodii czy nonsensu. Można też oddziałujące na nas formy dominacji jakoś subwersywnie przemieszczać czy podważać, ale nie jest to wyzwolenie się od nich.
INSPIRACJE FILOZOFICZNE
O tym ostatnim, często mylonym z marksizmem kierunku myślenia – zwanym nawet „marksizmem kulturowym” - napiszę więcej na koniec, gdyż Nussbaum jest autorką ważnej polemiki z nim. Najpierw jednak wymienię jej pozytywne inspiracje. Są to, z nowożytności, trzej filozofowie: Immanuel Kant, John Stuart Mill i właśnie Karol Marks. Kant to przede wszystkim imperatywy moralne. Znany jest z „niebo gwiaździste nade mną, prawo moralniewe mnie”. Oznacza to, że nic, nawet niebo gwiaździste – zarówno w wersji kosmosu, jak i boskości – nie ma znaczenia etycznego porównywalnego z wolą moralną jednostki. Mówi o tym imperatyw praktyczny „postępuj tak, aby człowieczeństwo tak w sobie, jak i w każdym innym człowieku, traktować zawsze zarazem jako cel, nigdy tylko jako środek”. Kant stworzył nawet swoją utopię „państwa celów”, czyli takiego ustroju społecznego, w którym każdy człowiek byłby traktowany jako cel sam w sobie.
Nussbaum uniwersalizuje kantyzm, traktujący podmiot moralny domyślnie jako męski. Używa ona terminu „the end in herself”, cel w samej sobie. Z tego punktu widzenia patrzy ona na współczesne i historyczne struktury, w jakich funkcjonują kobiety. Zauważa, że w większości kultur kobieta ma żyć dla wspólnoty, jaką jest rodzina, ale rodzina nie ma funkcjonować ze względu na cel, jakim jest kobieta. Także życie seksualne nie jest traktowane jako aktywność, w której przyjemność erotyczna kobiety stanowi cel. Kobieta ma się podobać i wzbudzać podniecenie w określonych mężczyznach, dla innych zaś ma pozostać niewidzialna i niedostępna. Kobieta odpowiada za podniecenie, jakie wzbudza, a gdy jest ono niewłaściwe, bywa za nie karana. Sensem życia kobiet ma być seks, ale nie ich, tylko mężczyzn. Kobieta, która cieszy się wolnością erotyczną, budzi społeczną wrogość,która bynajmniej nie ogranicza się do środowisk religijno-konserwatywnych.
Także w krajach, gdzie kobiety mają zagwarantowaną pełnię praw obywatelskich, oczekuje się od nich opieki nad innymi nawet kosztem siebie, rezygnacji z własnych celów na rzecz rodziny lub partnera, a także obwarowuje się ich obecność w sferze publicznej warunkami, jakich nie stosuje się do mężczyzn. Kobietom łatwiej wzbudzić niechęć i urazę, a także idące za nimi ataki. Osobliwie często koncentrują się one na kobietach dojrzałych i mających dorobek, czyli takich, u których wygląd i relacje erotyczne z mężczyznami nie miały decydującego znaczenia w budowie własnej pozycji. Te kobiety są silnymi graczami sfery publicznej, wzbudzają więc zazdrość zarówno kobiet, jak i mężczyzn. Męska zazdrość o kobiece osiągnięcia napędza zjawisko backlashu, czyli odbierania kobietom zdobyczy feminizmu. Backlash jest ponad sporem na lewicę i prawicę. Prawicowy chce powrotu struktur, w których kobieta musiała być posłuszna (nieraz je od początku do końca wymyślając), a lewicowy rozmontowuje dyskursywnie płeć, tak że feminizm zaczyna się jawić jako jakiś przestarzały dualistyczny system, nikomu niepotrzebny.
Zjawiska te wywodzą się jeszcze od koncepcji sfery publicznej Rousseau, w której nie było kobiet. Australijska filozofka Carole Pateman nazwała tę wizję „braterską umową społeczną”. Kobiety miały stanowić milczącą i niewidzialną podstawę dla życia mężczyzn. Mężczyźni w tej wizji są abstrakcyjni, bezcieleśni, a kobieca praca na ich rzecz okazuje się czymś branym z powietrza, oczywistym. Dlatego wychowanie dziewczynki Rousseau przewidział jako odwrotność wychowania chłopca. Zofia z jego traktatu o wychowaniu „Emil” (1862) miała nie zajmować się niczym abstrakcyjnym, a tylko rzeczami praktycznymi. W przeciwieństwie do tytułowego Emila, nonkonformisty i rewolucjonisty, opierającego się tylko na oświeconym rozumie, miała się liczyć z opiniami innych, a swoich nie posiadać. Jean Antoine de Condorcet, uczestnik Rewolucji Francuskiej i teoretyk wychowania, zupełnie się z nim nie zgadzał zarówno w tej kwestii, jak i w kilku innych. To samo należy powiedzieć o pierwszej feministycznej filozofce i teoretyczce wychowania, Mary Woolstonecraft, która wprost krytykowała mizoginię „Emila”. Niestety, dominację pod koniec XVIII i początek XIXwieku zdobyła wizja Rousseau, a nie ich.
John Stuart Mill pisał w „Poddaństwie kobiet” (1869), że dziewczynkom mówi się, iż„mężczyzna ma stanowić zawsze i w każdej sytuacji gwiazdę polarną ich postępowania”, nawet gdy stosuje wobec nich przemoc lub nie uważa ich za ludzi. Gwiazda Polarna była dla marynarzy uniwersalnym wyznacznikiem, gdzie się znajdują. Nawigacja po świecie miała polegać dla kobiet czasów wiktoriańskich na tym, żeby zawsze się orientować, czego oczekują od nich mężczyźni, a także manewrować miedzy ich sprzecznymi oczekiwaniami.Paradoks tej sytuacji (trwającej z pewnymi wyłomami do dziś) polega na tym, że to nikt inny, jak właśnie kobiety, stwarzał i stwarza mężczyznom tę przestrzeń, w której kobiety są zależne od mężczyzn. Kobiety jako matki i opiekunki, a także jako żony, zapewniają tę niewidzialną podstawę, bez której męska sfera publiczna jadłaby surowe posiłki oraz chodziłaby w nieupranych skarpetkach, oczywiście bezpotomnie.
Rousseau twierdził, że wszędzie i zawsze los kobiety zależy bardziej od mężczyzn niż los mężczyzny od kobiet. Tymczasem dane każdego rodzaju, poczynając od biologii i demografii, a kończąc na socjologii i naukach stosowanych, wskazują na coś przeciwnego. Kobiet rodzi się mniej, ale dla natury są cenniejsze, także gdy tracą płodność. Kobiety przeważają w każdej populacji, gdyż mniej ich umiera z powodów innych niż starość. Zjawisko to nazywa się „nadumieralnością mężczyzn” i występuje w każdej populacji na Ziemi, nawet w tych skrajnie patriarchalnych, usuwających żeńskie płody czy zaniedbujących dziewczynki. Kobiety dłużej żyją, opiekując się dziećmi, mężami i rodzicami. Mężczyźni bez żon żyją krócej niż ci, którymi opiekuje się jakaś kobieta. Praca opiekuńcza kobiet to materialna podstawa społeczeństwa, uznana jednak za coś oczywistego, co przychodzi samo przez się, a staje się istotne dopiero, gdy trzeba za to zapłacić lub gdy płaci za to państwo.
Tutaj właśnie jest miejsce na perspektywę materialistyczną. Marks jej nie wymyślił, ale jako pierwszy szczegółowo opisał. Wskazał na rodzaj „stania na głowie” przez teorie, w jakich kapitalizm opisuje sam siebie. W teoriach tych świadomość stawiana jest przed materią. Na przykład mówimy „pracodawca” i „pracobiorca” dokładnie odwrotnie, niż wygląda rzeczywistość. Przedsiębiorca „bierze” pracę i czerpie z niej zyski, a robotnik pracę „daje”, mając z niej niekiedy tylko tyle zysku, że nie umrze z głodu. Także etyka oparta na indywidualnej odpowiedzialności i przedsiębiorczości w świecie determinowanym przez klasę, w której się urodziło, jest dla Marksa po prostu „myślami klasy panującej”, a nie czymś mówiącym o rzeczywistości kapitalistycznej.
POTRZEBY, POTENCJAŁY, ZDOLNOŚCI
Marks mówił o procesie zwanym „alienacją”, czyli pozbawianiem człowieka potrzeb „nie tylko ludzkich, ale i zwierzęcych” dla rzeczy tak niematerialnej, jak pomnażanie zysku przez kogoś innego. Pojęcie „alienacji istoty człowieka”, jest bardzo ważne dla definicji materializmu, mimo że późny Marks go już unikał. Istota człowieka nie jest jeszcze w pełni rozwinięta, to swego rodzaju zagadka. Wiadomo, że alienuje ją niespełnienie potrzeb. Te potrzeby są w swoich podstawach znane i określone - to jedzenie, schronienie, zdrowie, edukacja, społeczna sprawczość, godne relacje z innymi ludźmi, element sztuki i zabawy w tym, co się robi, a także samodoskonalenie, czyli ogólnie – możliwość rozwoju. Stąd hasło„Każdemu według potrzeb”. Marks nie mówi, jaki by był człowiek niewyalienowany. Nie można jego zdaniem przewidzieć w kapitalizmie jak wyglądałby świat bez niego. Ważne, że to, co nazywa ludzkimi potencjałami, nie powinno być blokowane przez wyzysk i wynikającą z niego nędzę. Stąd należy walczyć o takie przekształcenie rzeczywistości, w której te potencjały mogłyby rozkwitać i rozwijać się, także w nieznanych dotąd kierunkach, umożliwianych chociażby przez rozwój nauki i techniki.
Liberałka Nussbaum tę część dziedzictwa Marksa dołączyła w całości do swojej wizji. Marksowskie potencjały to u niej „zdolności”. Rozpisała je na „dekalog”, w którym znalazły się poza życiem i zdrowiem integralność cielesna, rozum, wyobraźnia, zmysły, emocje, przynależność do wspólnoty, wolność słowa i możliwość wypowiedzi, a także inne czynniki, takie jak zabawa i rekreacja oraz kontakt z naturą. W przeciwieństwie do Marksa, Nussbaum za podmiot zdolności uznała wyłącznie jednostkę, a nie jakąkolwiek wspólnotę, klasową czy inną. Druga różnica polega na tym, że Nussbaum dostrzega różne przyczyny alienacji, nie tylko ekonomiczne. Są to u niej wszelkie niesprawiedliwe, hierarchiczne porządki społeczne.
Poza najbardziej uniwersalnym (w negatywnym sensie) patriarchatem, mamy tu system kastowy, segregację rasową czy antysemityzm. Jednak nie tylko wykluczenia społeczne blokują rozwój jednostek. Robi to także sama natura wobec niepełnosprawnych, którzy części zdolności nie mogą rozwijać. Według Nussbaum, system edukacji i wsparcia powinien polegać na tym, by mogli oni rozwijać pozostałe zdolności i na ile to możliwe zastępować te niedostępne. W końcu, jak pisze, pełnosprawni też wielu rzeczy nie mogą - na przykład poruszać się z prędkością geparda lub latać jak ptaki. Mamy jednak protezy tych zdolności w postaci samochodów, pociągów i samolotów. Nussbaum idzie dalej w tym porównaniu. Zwraca uwagę, że wszyscy rodzimy się i umieramy nie będąc sprawni, co oznacza, że przez część życia potrzebujemy opieki. Nussbaum uważa opiekę za podstawową wartość etyczną, a bycie pod czyjąś opieką – za kondycję, którą zna każdy, gdyż każdy był dzieckiem. Pod koniec życia też czeka to praktycznie wszystkich ludzi. Dlatego powinniśmy się uczyć opiekować innymi. W pewnym momencie proponowała nawet obowiązkową służbę społeczną dla młodych ludzi, w której mogliby wybierać między wojskiem a opieką nad osobami niepełnosprawnymi.
W kwestii podejścia do zależności od innych jako kondycji ludzkiej widać dużą różnicę między nią i Kantem, dla którego jednostka moralna jest samowystarczalna, niezależna od innych. Ta różnica jest ściśle związana z feminizmem Nussbaum, dostrzegającej rolę opieki w tym, co specyficznie ludzkie na tle całości natury. Człowieka różni od zwierząt język i kultura. Biorą się one z długiej bezradności istoty ludzkiej jako niemowlęcia i dziecka. Zarówno opieką, jak i wprowadzaniem w świat międzyludzkiej wyobraźni, zajmują się głównie kobiety, zarówno matki, babki i ciotki, jak i opiekunki, przedszkolanki czy nauczycielki. Wszystkie zawody związane z opieką, nie tylko nad dziećmi, są zdominowane przez kobiety, a zarazem niskopłatne. Wszystkie nieodpłatne zajęcia, polegające na trosce o kogoś, kto nie może się sam sobą zająć – tym bardziej. Kobiety są tak wychowywane, by umieć się zająć innym człowiekiem w każdej fazie swojego i jego życia. Jako młode kobiety – dziećmi, jako starsze –wnukami i rodzicami, a także często teściami. Osoby niepełnosprawne, które potrzebują opieki na stałe, otrzymują ją przeważnie od kobiet. Tymczasem, jak podkreśla Nussbaum,„opieka jest pracą ludzką, a nie kobiecą”. Jako taka, zasługuje na docenienie, wynagradzanie i uznanie jej za obowiązek w stylu proponowanym przez Kanta, czyli traktowania tak opiekuna, jak i podopiecznego, jako celu samego w sobie.
PRZEMOC I POGARDA WOBEC KOBIET
Istnieją jednak także bardziej elementarne wykluczenia niż to, że się mało zarabia wykonując kluczowe dla naszego rozwoju zawody i że nieodpłatna praca opieki jest na całym świecie uznawana za kobiecy obowiązek. Kobiety częściej niż jakakolwiek inna grupa są poddawane przemocy za to, kim są, tak jakby kobiecość zasługiwała na karę lub wręcz polegała na doznawaniu okaleczeń i gwałtów. Historia nam mówi o krępowaniu stóp, w wyniku którego kobiety nie mogły, całkiem dosłownie, uciec przed dominacją mężczyzn. Dziś na szeroką skalę dokonuje się okaleczenia zwanego żeńskim obrzezaniem. Co roku tej procedurze poddanych jest trzy miliony dziewczynek, a 200 milionów kobiet na świecie jest okaleczonych w ten sposób. Nieznane jest pochodzenie tego obyczaju. Niezależnie od tego, czy pochodzi z religii, czy z obyczaju, ma on na celu powstrzymanie przyjemności seksualnej u kobiet, gdyż w każdym rodzaju tego okaleczenia uszkodzeniu lub całkowitemu usunięciu ulega łechtaczka, centrum kobiecej rozkoszy. Jak wspomniałam, patriarchat żąda od kobiet, by istotą ich życia był seks, ale nie ich własna seksualność, tylko mężczyzn.
Na okaleczeniach jednak się przemoc wobec dzieci płci żeńskiej nie kończy. Pedofilia dotyka dziewczynek w znacznie większym stopniu niż chłopców. Często bywa to molestowanie ze strony członków rodziny. Do przemocy pedofilskiej należy zaliczyć wydawanie za mąż dziewczynek, które muszą uprawiać seks z mężami i rodzić dzieci, mimo że same są dziećmi. Przemoc mężów wobec żon, łącznie z zabójstwami, jest głównym rodzajem przemocy, jakiej zaznają kobiety w każdym kraju świata. Przemoc wobec mężczyzn w małżeństwach stanowi promil liczby skrzywdzonych tak kobiet. Uniwersalnym aktem przemocy wobec kobiet jest także gwałt i usiłowanie gwałtu, zarówno w małżeństwie, jak i w przestrzeni zewnętrznej. Ofiarami tego przestępstwa mężczyźni padają kilkaset razy rzadziej, a sprawcami tego czynu wobec nich są w 100% inni mężczyźni. Skali tych zjawisk nie da się nawet porównywać. Gwałt i molestowanie są przestępstwami wymierzonym w kobiety, które w niektórych krajach dodatkowo za nie odpowiadają.
Mimo dużych zmian w obyczajowości, kobiece życie seksualne jest inaczej oceniane niż męskie. Sypianie z kimś innym niż mąż może skończyć się dla kobiety nawet utratą życia z rąk męża, który może zostać uniewinniony lub usprawiedliwiony. Tak zwana czystość kobiet w wielu miejscach świata jest kontrolowana także przez państwo. Czasem wystarczy nawet nie seks, tylko wygląd sprzeczny z normami, polegającymi na tym, że kobieta ma ukrywać przejawy swojej kobiecości. Z tym mamy do czynienia we współczesnym Iranie, gdzie kobieta straciła życie za to, że widać jej było włosy. Dodać należy wszelkie porządki ekonomiczne, krzywdzące kobiety. W tym samym Iranie kobieta dziedziczy 1/4 tego, co mężczyzna i liczy się jako połowa męskiego świadka w sądzie.
Nussbaum poświęciła wiele swoich badań innemu krajowi, w którym kobiety mają niską pozycję, czyli Indiom. W swoich publikacjach dotyczących stłumienia kobiecych zdolności opisała między innymi dwie trzydziestoparoletnie kobiety, które w dzieciństwie nie nauczyły się czytać i pisać. Bohaterki te, imieniem Vasanti i Jayamma, za szczyt marzeń uważały sytuację, gdy ma się dzieci i męża, dzieci mają co jeść, a mąż nie bije. Nie miały żadnych ambicji edukacyjnych i nie zamierzały brać udziału w wyborach. Nussbaum nazywa to za Amartyą Senem „aspiracjami adaptacyjnymi”, czyli polegającymi na dostosowaniu, połączonym ze stłumieniem własnych potrzeb. U Vasanti nawet marzenie o dzieciach, będące jej jedynym oczekiwaniem, nie zostało spełnione, gdyż mąż postanowił się wysterylizować w ramach programu redukcji ludności. Otrzymał za to pieniądze, które przeznaczył na alkohol i hazard. U Jayammy mąż nie zarabiał, zarabiała tylko ona ciężką fizyczną pracą za wynagrodzenie wynoszące połowę męskiego, a mimo to musiała robić wszystko w domu i jeść to, co pozostało po synach i mężu, a także zaznawać z jego strony przemocy. W przypadku Indii, jak również Chin, warto zwrócić uwagę na zjawisko selektywnej aborcji, wynikające z niechęci do posiadania córek. Wraz z programami depopulacyjnymi dało to w obu krajach katastrofalny efekt w postaci niedoboru młodych kobiet.
Materialne, strukturalne krzywdy kobiet można by jeszcze długo wymieniać, a przecież to nie wszystko. Gorsze traktowanie to także niedopuszczanie do stanowisk, publiczne upokarzanie, blokowanie i lekceważenie potencjałów, przekonanie, że w każdym sporze pomiędzy kobietą i mężczyzną kobieta jest tą gorszą i głupszą. Kultura seksualizująca kobiecą uległość i szydząca z kobiecego rozumu istnieje w każdym kraju, także tam, gdzie prawo zakłada równość kobiet i mężczyzn. Kobiety mają rezygnować ze swoich potencjałów wszędzie tam, gdzie wymaga tego mężczyzna lub sytuacja rodzinna. Te wszystkie typy przemocy, wyzysku, ucisku i dyskryminacji ograniczają realizację zdolności, wymienionych przez Nussbaum. Nie są one wyrządzane kobietom przez przypadek i nie da się podstawić w to miejsce mężczyzn. Wymienionych rodzajów przemocy i niesprawiedliwości mężczyźni zazwyczaj w ogóle nie znają lub zdarzają im się one tak rzadko, że statystyki tego nie uwzględniają. Do tego dochodzi tyleż komiczne, co tragiczne zjawisko, w którym mężczyźni uważają kobiety za przejawy swoich własnych emocji i pragnień. Pozostając przy Indiach, Gandhi ćwiczył ascezę odmawiając seksu żonie. Chwalił się tym jak skutecznie opiera się pokusom erotycznym w ogóle nie uwzględniając, że żona może mieć jakiekolwiek własne oczekiwania wobec niego jako swojego męża.
Dlaczego te wszystkie rzeczy spotykają właśnie kobiety? Odpowiedź może razić tautologicznością, ale tę tautologię potem wyjaśnię. Powodem przemocy, uprzedzeń iograniczeń ze względu na płeć jest… płeć. Dokładnie to uprzedzenie ze względu na płeć żeńską, uprzedzenie wobec kobiecości. Wspomniałam o selektywnej aborcji by pokazać, że jest to płeć biologiczna, a nie jakakolwiek inna. Zwracam uwagę, że jest płeć ujmowana w kategoriach materii, czyli bytu pierwotnego wobec naszych interpretacji. Pytanie, czy Marks ma rację twierdząc, że byt określa świadomość, to zagadnienie skomplikowane i nierozwiązane nawet w obrębie marksizmu. Jedno jest pewne – świadomość nie jest pierwotna wobec bytu. Byt ją kształtuje, co oczywiście nie wyklucza działania zwrotnego.
JUDITH BUTLER I PSEUDOEMANCYPACJA
Tymczasem z postmodernizmu oraz myśli Michela Foucault wyłoniła się queer theory autorstwa Judith Butler. Zdaniem Butler, płeć jako fakt biologiczny czy też materialny nie istnieje. Są chromosomy, narządy płciowe, istnieje ciąża, ale, jak powiada Butler, to nie jest płeć (w sensie gender). Płeć nadaje wyłącznie kultura i są to oczekiwania kierowane wobec osób uznanych za żeńskie i męskie przez społeczeństwo. Według Butler, człowiek może nie być ani kobietą ani mężczyzną, jego płeć może być gdzieś pomiędzy, a także się zmieniać, zależnie od przypisywanych mu/jej społecznych tożsamości. Każdy dziś spotkał się zargumentacją, że skoro istnieją ludzie z cechami obydwu płci, to płeć nie jest binarna.
Logicznie dyskurs ten jest byłby spójny gdyby przyznawał, że skoro rodzą się ludzie z nieprawidłową liczbą palców, to liczba palców u homo sapiens jest płynna i kulturowo zmienna. Pojawia się też pytanie, skąd zwierzęta, powiedzmy wiewiórki, bez kultury wiedzą, który osobnik z którym może się rozmnożyć? Żarty jednak na bok.
To z inspiracji Butler wzięły się „osoby z macicami”, „osoby menstruujące”, „osoby w ciąży”, „karmienie klatką piersiową” i inne potworki, choć to nie ona je wymyśliła. Nastąpiło to dopiero po upowszechnieniu jej myśli. Postmoderniści zainteresowani byli dekonstrukcją prawd (nazywanych „metanarracjami”), a nie tworzeniem nowych. W związku z tym, odrzucali kategorię obiektywności. Butler także to zrobiła, ale nie odżegnała się od tendencji swoich zwolenników czy też wyznawców, by traktować jej myśl jako „naukowy” opis rzeczywistości. Wciąż głosi ona, że pojęcie „kobieta” jest winne złego traktowania kobiet, toteż kiedy zaczniemy używać innych określeń, typu osoba z jakimś narządem lub w której zachodzi jakiś fizjologiczny proces, owo traktowanie z miejsca stanie się lepsze. Jeśli przeczą temu jakieś fakty… Zaraz, przecież faktów nie ma!
Feminizm ma w nazwie „femina”, czyli kobieta. Jest to dorosła osoba płci żeńskiej, dokładnie o żeńskim organizmie, decydującym w procesie reprodukcji. Feminizm jako ruch na rzecz kobiet sprzeciwia się władzy mężczyzn nad kobietami i ich mocą stwarzania życia oraz uznaniu za uniwersalnego człowieka mężczyzny. Z kolei teoria queer, której przedstawicielką jest Butler, głosi seksualną nienormatywność jako rodzaj rewolty przeciwko zastanemu porządkowi. Z przyzwyczajenia nazywa go „patriarchatem”, toteż określa się ją jako feministkę. Mylnie, gdyż podmiotem emancypacji w jej teorii nie są kobiety, ale osoby nienormatywne: geje, lesbijki, osoby trans. Wszystkim im szkodzi patriarchalna konstrukcja relacji między kobietami i mężczyznami, ale nie dlatego, że jest nierówna, tylko dlatego, że ogranicza erotyzm do relacji miedzy dwiema definiowanymi biologicznie płciami. Inne aspekty niż pożądanie seksualne i samoidentyfikacja z tego obrazu zupełnie znikają, nie ma więc sprzątania, przewijania dzieci, bycia wydawaną przymusem za mąż i opieki nad krewnymi. Nie ma też oczywiście kobiecej starości.
Według Butler istniejący porządek należy dekonstruować za pomocą subwersywnej parodii. Na przykład gdy mężczyzna odgrywa uległą – według niej „kobiecą” – rolę wobec innego mężczyzny, rewolucja antypatriarchalna właśnie się dokonuje. Także gdy się „przesadzi” w uległej roli, będąc kobietą, czyli zaangażuje w satysfakcjonującą relację BDSM z mężczyzną, ta rewolucja już ma miejsce. Osoby płci męskiej identyfikujące się jako kobiety zaburzają i parodiują porządek płci, więc obiektywnie „sprzeciwiają się” patriarchatowi. Tylko co z tego mają kobiety jako realni ludzie, a nie wyobrażenia mężczyzn o seksualnym podporządkowaniu, kojarzone przez nich z kobiecością?
POLEMIKA NUSSBAUM Z BUTLER
Nussbaum polemizowała z tą wizją już na początku lat 90., w eseju zatytułowanym „Professor of Parody”. Pokazuje w nim, że proponowane przez Butler redefinicje słów nie mają znaczenia dla sytuacji kobiet albo wręcz ją pogarszają (dziś widzimy, że prawdą jest to drugie). Ucisku kobiet doznają kobiety jako płeć, a nie jako osoby identyfikujące się z kobiecym genderem. Opisała to dobrze Caroline Criado Perez w książce „Niewidzialne kobiety”, gdzie mamy setki przykładów na nieuwzględnianie fizjologii i budowy kobiecych ciał dla medycyny, biznesu, architektury itd. Dodać należy, że teoria Butler w ogóle nie odnosi się do kobiet spoza Stanów Zjednoczonych i doznających innych opresji niż symboliczne. Czy opisana przez Nussbaum analfabetka Jayamma powinna parodiować rolę kobiecą i czerpać erotyczną rozkosz z bycia bitą przez męża? A Vasanti, która rozwiodła się z uzależnionym mężem i nauczyła się czytać i pisać dzięki wierzącej w istnienie kobiet organizacji feministycznej, powinna się ucieszyć, że mąż się wysterylizował za pieniądze i nie mieli dzieci, bo dzieci są składnikiem porządku heteronormatywnego?
Język „osób z czymś” i upatrywania walki z patriarchatem w parodiowaniu heteroseksualności zaciemnia też zdaniem Nussbaum sytuację kobiet. Weźmy zbieranie danych, na przykład o tym, jak się żywi córki w Afryce w porównaniu do synów albo ile procent obiadów na świecie zrobiły w danym dziesięcioleciu kobiety. Podpowiem, że w poprzednim (2015) było to 90%. Gdy przyjmiemy nową definicję kobiety, że jest to osoba identyfikująca się jako kobieta (ignorum per ignorum, skoro nie znamy definicji używanego pojęcia) to będziemy musieli zajmować się zupełnie innymi problemami niż problemy kobiet.
Trans kobiety owszem bywają ofiarami przemocy i tę przemoc należy badać, ale nie w ramach badania kobiet. Dodajmy, że przemocy tej trans kobiety zaznają w 100% ze strony mężczyzn. To jednak nie mężczyźni są oskarżani o działanie na niekorzyść trans kobiet, tylko kobiety, broniące innych kobiet przed wstępem osób płci męskiej, zadeklarowanych jako kobiety, do kobiecych przestrzeni: schronisk dla ofiar przemocy, więzień, sal szpitalnych, pokojów przesłuchań, toalet i przebieralni. Trwa także ogromny spór o kobiecy sport, w którym udział osób płci męskiej, także tych po pełnej tranzycji lub „jedynie” z genetyczną anomalią, unieważnia właściwie sens rywalizacji między kobietami.
KONSEKWENCJE PRAKTYCZNE FILOZOFII POST-PŁCI
To nie koniec problemów z dekonstrukcją płci. Żyjemy w przeseksualizowanej kulturze. Skoro zaś pojawia się możliwość zadeklarowania innej płci niż biologiczna, nastoletnie dziewczęta często z ulgą stwierdzają, że nie są kobietami. Pewnie część z nich ma dysforię płciową, która w 80-90% przejdzie z wiekiem. Gdyby na deklaracji się skończyło, nie byłoby problemu. Jednak pod wpływem otoczenia i zwłaszcza Internetu dziewczęta te zaczynają żądać od rodziców zgody na krępowanie piersi, podawanie sobie testosteronu oraz skierowania na drogę prowadzącą do usunięcia piersi oraz żeńskich narządów płciowych.
Robienie którejkolwiek z tych rzeczy wobec osób niepełnoletnich jest sprzeczne z Konwencją Stambulską i przypomina krępowanie stóp czy kobiece obrzezanie. Co z tego, że na życzenie osoby niepełnoletniej? Życzenie może ulec zmianie i na ogół ulega, a opisane procesy są nieodwracalne. Jednym ze skutków wcześnie podjętej tranzycji jest utrata płodności, czyli zdolności do rodzenia dzieci, na zawsze. Dyskurs o spektrum płci i „prawie” do tranzycji obejmującym także dzieci, podpinany jest – niesłusznie - pod emancypację gejów i lesbijek. Nussbaum jest dla niej bardzo zasłużona, ponieważ dostarczyła najlepszych w historii argumentów na rzecz małżeństw jednopłciowych, które faktycznie zostały wprowadzone w większości stanów USA. Jeden z nich brzmi, że niedopuszczalność małżeństw jednopłciowych przypomina zakaz małżeństw międzyrasowych, jaki obowiązywał w USA jeszcze w latach 60. Jak się to ma do postulatów transaktywizmu? Nijak. Co więcej, dekonstrukcja płci unieważnia samą homoseksualność,oparta na pociągu erotycznym do tej samej płci. Zdają sobie z tego sprawę ruchy na rzeczosób homoseksualnych, które traktują ten dyskurs jako wrogi gejom i lesbijkom.
Niniejszy esej ma na celu pokazanie, że gdy odchodzi się od materii, ma to fatalne skutki praktycznie. Nie zostały one przewidziane, ponieważ dyskurs post-płci koncentrował się na wyobrażeniach zamiast na rzeczywistości. Nie istnieją w nim biologia czy demografia, nie istnieją też realne warunki życia kobiet i mężczyzn, opisane chociażby w „Niewidzialnych kobietach” Carol Criado Perez. Jest to także przestroga. Gdy jakaś teoria troszczy się tylko o świadomość, przeoczając byt, refleksja zaczyna zbaczać na manowce, w istocie bardzo podobne. W takim momencie należy wykonać parę kroków wstecz. Do teorii Kanta, Milla i Marksa, a przede wszystkim – do feminizmu pierwszej i drugiej fali. Inaczej będzie się zwalczać wymyślone problemy za pomocą niezrozumiałego języka, bez żadnej, choćby minimalnej korzyści dla kobiet.